Urodził się w 1981 roku w Warszawie. Po ukończeniu studiów na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego przez pewien czas zajmował się dziennikarstwem sportowym. Od kilku lat pracuje jako urzędnik w administracji rządowej. Interesuje się sportem – głównie piłką nożną i baseballem – oraz turystyką górską i żeglarstwem. W wolnych chwilach podróżuje rowerem po Podlasiu. Autor książek Nikomu nie ufaj (2016),Garść popiołu (2016),Jezioro pełne łez (2017),Młoda krew (2018),Miałeś tam nie wracać (2019),Himalaistka (2020) i Dziedzictwo von Schindlerów (2020).
„Jęk zamykanych bram” nie udał się moim zdaniem autorowi. Już „Bilet dla zabójcy” zagmatwany był do granic możliwości i przez to męczący. Od początku akcja trąci nieco absurdem. Śledztwo prowadzą odrębnie dwie osoby: kelnerka i lekarka. Ta pierwsza, bo chce oddać bliskim zamordowanego zostawione u niej przez niego pieniądze! Ta druga, bo wskazał pewną niezidentyfikowaną osobę jako tę, którą należy powiadomić o jego śmierci! Obie prowadzą skomplikowane, czasochłonne poszukiwania, choć wcale nie muszą. Ale dopóki jeszcze autor opisuje wydarzenia stowarzyszone z ich śledztwami, dopóty jeszcze mogłam fabułę trawić. Niestety pod koniec, gdy Wójcik zabiera się do wyjaśniania zagmatwanych tajemnic, moje zainteresowanie kompletnie oklapło. Za dużo grzybów w tym barszczu.
Bardzo lubię powieści autora, szczególnie te wcześniejsze.
Tą mimo, że dobra uważam za jedną ze słabszych.
Jak dla mnie występuje za dużo osób, za dużo wątków, do tego mało istotnych, które nic do fabuły nie wnoszą
Więcej tu wątku obyczajowego niż kryminalnego . Wygląda to tak, jakby autor na wątku obyczajowym , budował wątek sensacyjny co trochę gmatwa całą intrygę.
Fabuła czasami nudna, bo nic ciekawego się nie dzieje.
Nie ma ciekawej , porywającej akcji i emocji, jest za to dużo lania wody.
Nie lubię, gdy autorzy wracają do maseczek i stanu pandemii...tu to nie było potrzebne,
Ogólnie nie jest źle, ale wolałbym powieść o mniejszej objętości za to bardziej ciekawą.